Wschód na Wysokiej chodził za mną już od dawna. A dodatkową motywacją do zarwania nocy był fakt, iż ostatnia wizyta na tym szczycie to gęste chmur i nikłe widoki.
Start o północy z parkingu a pierwszy etap to prosta droga do schroniska a raczej hotelu nad Popradzkim Stawem. Tam niestety GPS się zawiesił i nic z nim nie mogłem zrobić, stąd większość trasy odręczna. Lekki posiłek i czas na zgłębienie się w Dolinę Złomisk. Ślady wyraźne zatem nie było gubienia się. Ale niska temperatura nie pozwalała na chwile odpoczynku. Na Siarkańskiej Przełęczy zaczęło się rozjaśniać i było ryzyko nie zdążenia na wschód. Na szczęści czas został idealnie wymierzony i na wierzchołku stanęliśmy na 15 minut przed wschodem. A na szczycie około godzinne podziwianie widoków i strzelanie fotek. Ale nic nie trwa wiecznie i czas na zejście w dół. Żleb opadający z Wysokiej niestety był w cieniu, a operowanie czekanami i bliski kontakt ze śniegiem skutecznie mroził dłonie. Co jakiś czas trzeba było się zatrzymywać i rozgrzewać palce. Na szczęście po dotarciu do Siarkańskiej Przełęczy Słońce już mocno operowało i po prostu stało się gorąco. Dalej kontynuowaliśmy zejście doliną przyspieszając je dupozjazdami.
Skomentuj