Kolejna góra z cyklu Korony Gór Polski. PO zdobyciu wcześnie rano Ślęży, przyjechalismu do Walimia, aby z tąd zaatakowąc Wielką Sowę. Samochód zostawiliśmy na parkingu pobliskiego dyskontu spożywczego, zjedliśmy śniadanie i w góry. Temperatura, była znacznie niższa niż w Sulistrowiczkach, ale bez mrozu. Spodziewalismy się drobnego śniegu na szczycie, chociąz w ten sposób poczuć jak w podczas prawdziwej zimy. Trasa na początku pomimo, że przebiegała po asfalcie, i z niecbyt duzym nachyeleniem, trochę nas zmęczyła. Planoway czas wejścia na Mała Sowę to 1:10, udało nam się wejśc w 1:05. Zaskoczył nas śnieg, który zaczął już się na stałe od połowy trasy. Nie sprawiał dyzych problemów, ale było ślisko i czasami noga ujeżdzała. Na Małej Sowie, kilka zdjęc, łyk wody i dalej w drogę. trzeba przyznać że szczyt Wielkiej Sowy jest fajnie przygotowany pod turystów. Pomimo tego, że było pochmurno i śnieżnie, wieża była otwarta, a do kamery on line można było pomachać znajomym. Wyszliśmy na szczyt wieży, oczywiście oprócz pobliskich drzew i ziemi, widocznośc znikoma. Po zrobieniu pamiątkowych zdjęć, wyszliśmy do kolejnego punktu którym było schronisko Sowa, ale ze względu na to, że dość szybnko do niego doszlismy zdecydowalismy się posilić w następnym schornisku, w Orle. Jedzenie, dobre ludzi mnóstwo. W tym meijscu mielismy zdecydować którą trasą wrcamy. Wybraliśmy dłuższą, bo mieliśmy dość dużo czasu w zapasie. Trasa powrotna, spacerowa, ale nie poszliśmy jak planowalismy czerwono-czarnym szlakiem, ale opóściliśmy czarny na rzecz drogi dojazdowej. Długość ta sama, ale nie tzreba było tak dużo iść główną droga. Pozostało tylko 8 szczytów do KGP.
Skomentuj