Wyruszamy asfaltem nieco pod górę w kierunku Kuźnic, gdzie nie można dojechać samochodem. Jest parno. W efekcie gdy tylko wchodzimy na niebieski szlak, a ten zaczyna się stromo piąć w kierunku Boczania pot płynie ze mnie strumieniem. Powyżej Boczania podejście na szczęście łagodnieje. Po opuszczeniu lasu przed oczami pojawiają się nam bajeczne widoki. Po lewej stronie widać sąsiednie wierzchołki: skalisty Nosal, Wielki Kopieniec oraz Gęsią Szyję z paroma szałasami na położonej u jej stóp Polanie Rusinowej. Za plecami horyzont zamyka kopuła Babiej Góry,a z prawej dołącza wkrótce nad wyraz bliski Giewont. Na przełęczy Między Kopami zasiadamy na chwilę, na jednej z drewnianych ławeczek, aby podelektować się tymi widokami. Dalsza część szlaku łagodnie wprowadza nas do Hali Gąsienicowej otoczonej wyniosłymi szczytami z groźnie poszarpaną granią Orlej Perci. Robimy obowiązkową przerwą w "Murowańcu", który w osobistym rankingu tatrzańskich schronisk dzieży u mnie palmę pierwszeństwa i wędrujemy dalej w kierunku bliskiego już wierzchołka Kasprowego. Ten rzuca się w oczy za sprawą usytuowanych na nim obiektów: górnej stacji kolejki i stacji meteorologicznej. Na szczyt prowadzi wygodny, kamienny chodnik nawet niespecjalnie stromy. Z podejścia doskonale widać okoliczne szczyty ze Świnicą i spiczastym Kościelcem jako najbardziej charakterystycznymi oraz parę oczek wodnych. Po osiagnięciu szczytu odsłania się panorama na słowacką stronę z dominującym wierzchołkiem Krywania, zwanego narodową górą Słowaków. Na zachodzie widać Czerwone wierchy, a nieco z boku Giewont. Ze szczytu zjeżdżamy w ekspresowym tempie nowymi, przestronnymi wagonikami kolejki z przesiadką na Myślenickich Turniach. Przed nami powrót do Tarnobrzega więc chcemy zaoszczędzić trochę czasu,a przy okazji oszczędzić nieprzyzwyczajone do górskich trudów stopy, doświadczone dzień wcześniej. Cena 46zł/os. (w obie strony kosztuje 63 zł/os.)tania nie jest ale raz na jakiś czas można ponieść taki koszt. Wagonik jest panoramiczny dzięki dużym,oszklonym powierzchniom ale większa frajdę zapewnia niewątpliwie w trakcie jazdy do góry. Myśmy już wcześniej zdążyli nasycić oczy pięknymi górskimi pejzażami. Ostatni odcinek drogi wiedzie ponownie asfaltem ale tym razem w dół do samochodowego parkingu. Potem jeszcze na chwilkę zaglądamy na Krupówki i żegnamy Taterki.
Skomentuj