Od dawna mnie korciło sprawdzić się na Salmopolu. Udało się dzisiaj. Pociągiem dojechałem do Łodygowic. Ze stacji kilkanaście kilometrów podjazdu z poziomu 360 na 940 metrów. Podjazd nie jest jednak bardzo stromy więc udało mi się go dość spokojnie pokonać. Najstromszy odcinek to fragment od Soliska do kościoła protestanckiego dalej już na serpentynach łagodniej. Z Buczkowic do skrzyżowania z drogą do Biłej elegancka ścieżka rowerowa prowadząca między innymi obok skoczni Skalite. Dalej aż do Wisły szosą ale bez nadmiernego ruchu. Trochę mnie to nawet zdziwiło. Z Wisły do zapory w Goczałkowicach jechałem ściśle WTR przez co nadrobiłem lekko licząc 15 km. Do Ochab droga prowadzi wzdłuż Wisły ale potem odchodzi i kluczy bocznymi drogami przez co jest dużo dłuższa niż najprostsza droga. Na odcinku kilku kilometrów przed zaporą droga koszmarnej jakości. Ten co te dziury nazwał Wiślaną Trasą Rowerową powinien się wstydzić. Na zaporze dla odmiany całe chmary jakiegoś latającego dziadostwa które bombardowało mnie bez przerwy i chciało mi wleźć we wszystkie dostępne otwory. Po króciutkim pobycie przy zamku w Pszczynie dalsza część już trasą rowerową nr 1 relacji Pszczyna Katowice. Często drogami bez ruchu samochodowego lub nowymi bardzo komfortowymi ścieżkami . Rowerzystów jednak prawdziwe tłumy zwłaszcza na kładce pod mostkiem w Kobiórze robił się korek i trzeba była zatrzymywać rower żeby przepuścić jadących z przeciwka. Kolejny przystanek to Paprocany i zameczek myśliwski a potem sklep w Tychach gdzie wreszcie dopadłem piwa. W Podlesiu odpuściłem już trasę rowerową nr 1 i wróciłem do domu przez Zarzecze , Starganiec i Radoszowy
Skomentuj