Dzień 122
Za Los Angeles (tak, teleportacja jet możliwa) zaczęły się górki. Praktycznie ciągły podjazd, gdyż zjazdy trwały zbyt krótko, by odpocząt i się nimi nacieszyć. Po obu stronach drogi barierki. Przepaść, bądź ściany górskie tuż przy samej drodze. Wieczorem bałem się, że nie będę miał miejsca by przycupnąć i przenocować. Nawet nie rozbijając namiotu. Na to nie liczyłem, gdyż brak tu jakiegokolwiek miejsca by usiąść i nie być przy samej drodze. Wjeżdżając na wzniesienie, po lewej stonie drogi, zauważyłem oddaloną od drogi skałe, na ziemi biały żwir a przy samej drodze wysokie krzewy. Stwierdziłem, że warto sprawdzić to miejsce. Okazało się, że jest to stary zajazd dla samochodów. Jak remontowano drogę, nie zrobiono zjazdu z niej- na ten zajazd. Między nim a drogą powstał rów melioracyjny o szerokości 0,5m. Remont musiał być dość dawno, gdyż zajazd pokryty był roślinnością. Rower przeniosłem przez rów. A namiot rozbiłem za wysokimi krzakami, dzięki którymi stałem się niewidoczny z drogi.
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj