Kolejna wycieczka. Tym razem na zakonczenie roku wybralismy sie na Pilsko. W sumie, ten szczyt juz zdobylem, ale bylo to w lecie, i bylo bardzo pieknie. Plan byl, na Lackowa, ale zostala przelozona na styczen/luty, wiec musi poczekac. Zdecydowalismy sie wyjsc od strony granicy szlakiem niebieskim, ze wzgledu na prosta droge, a w warunkach zimowych, nie ma co sobie utrudniac trasy. Niespodziewalismy sie ze juz od nizszych partii gory, bedziemy musieli dreptac po sniegu. Na szczescie obylo sie od grzezniecia w sniegu po kolana, po byl zmarzniety. Zamarzniety snieg, dzialal tez w druga strone, bo bylo bardzo slisko. Powolutku pielismy sie w gore, kiedy stanelismy na pierszych punkcie widokowym, w strone Babiej Gory, widok nei napawal optymizem. Mniej wiecej od polowy Babiej, chmury sie zaczynaly, a szczytu nie bylo widok. Pomimo poczatkowych nadziei, ze spotkamy na Pilsku piekna pogode powoli na nadzieja umierala. Im wyzej tym gorzej. W niedalekiej odleglosci od szczyty widocznosc na 30-40m,a wiec zadna. Nie mielismy juz zadnej nadziei, ale szczyt trzeba zdobyc.
Idac jako pierwszy i bedac w zasiegu wzroku szczytu, to co zobaczylem, mnie bardzo ucieszylo. Przebijajacy sie blask slonca, i blekit nieba. To moglo oznaczac tylko jedno, piekne widoki, na klaniajace sie nam chmury.
I tak tez bylo. Osiagajac szczyt, mielismy fantastyczna inwersje. Cieszylismy sie z tego co widzielismy jak male dzieci. Wysilek i upor daly rezultat.
Po wykonaniu kilku zdjec ruszylismy w strone schroniska, bylo dosc slisko, i trzeba bylo uwazac na kazdy krok. Ostatni stromy odcinek pozwolilismy sie poczuc jak dzieci i zjechac na tylkach z gorki. Ze wzgledu na liczne wyboje i wzery w sniegu, nasze tylko byly dosc poobijane.
w schornisku, zjedlismy kanapki popijajac piwkiem(lub to co sie piwem nazywalo), i kieliszkiem wisniowki. ruszylismy w droge powrotna, dosc szybkim tempem, i pomimo szybkiego zejscia, nie udalo nam sie zejsc w czasie pokazywanym przez znaki, co dosc czesto sie zdarza.
Podsumowujac. Piekna pogoda, malo turystow, bezpieczne zejscie, czyli to czego zyczy sobie kazdy turysta gorski. Pozdrawiam
Skomentuj