Do Kłodzka , gdzie mam się spotkać ze znajomymi i po raz pierwszy z nimi wyruszyć na trasę rowerową wyjeżdżam po godzinie ósmej. Mój za okienny termometr na drugim piętrze wskazuje plus trzy stopnie . Jeszcze chwilę temu było zero. Wyjeżdżam z mieszanymi uczuciami . Ale nie jest tak źle , trochę marzną palce rąk i widok zamarzniętych kałuży nie nastraja optymistycznie. W kłodzku jestem dość szybko po jakieś pół godziny przez dziesiątą. W przebijającym przez chmury słoneczku ogrzewam się i zjadam kanapkę i ruszam na spotkanie . Faktycznie o 10 wyruszamy w czwórkę w stronę Jawornika . Z Kłodzka ulicą Śląską kierujemy się w stronę Wojciechowic. Podjazd jest dość przyjemny a emocje chłodzi zalegający jeszcze na poboczach śnieg.
Zatrzymujemy się na chwile na Przełęczy Leszczynowej . Spojrzenie w stronę leśnych tras przekonuje ,że jest jeszcze błotniście i miejscami leży całkiem sporo śniegu. Teraz zjazd w stronę Kamieńca Ząbkowickiego a dalej zalewu Topola. Droga jest przyjemna , mało samochodów i mimo ,że temperatura nie wzrasta gwałtownie , nie jest źle.
W centrum Jawornika zatrzymujemy się w restauracji w centrum miejscowości , pod zamkiem. Restauracja nie robi może oszałamiającego wrażenia ale jest możliwość wniesienia rowerów prawie pod drzwi a i zamówione posiłki całkiem przyzwoite. Może pani kelnerka trochę jakby znudzona…ale da się przeżyć.
Teraz już ostatni podjazd na Przełęcz Lądecką . Chwila odpoczynku na parkingu przy Górze Borówkowej i długi zjazd do domu. W Lądku ja skręcam w lewo a moi znajomi muszą pokonać jeszcze trasę do Kłodzka.
Pierwsza setka w tym roku okazała się bardzo bajtowa i towarzyska . Może to dobry prognostyk na ten rok.
Skomentuj